Nadszedł czas, abyśmy poważnie potraktowali satysfakcję lekarzy

Oto kilka kolejnych. Co z tymi, którzy próbują nam wmówić, że nie możemy mieć jedzenia ani napojów na naszych stanowiskach pracy? (Rzecz, która okazała się po prostu niepotrzebna i nie jest wymagana przez Joint Commission). Nie tylko brak jedzenia i napojów, ale także brak czasu na przerwy! I ciągły czas na wprowadzanie zamówień i dokumentowanie na komputerach. Wszystkie te stale, codziennie, co tydzień i co roku obniżają nasze wyniki satysfakcji lekarza.

Co z faktem, że nasze życie jest napędzane przez metryki? Dzień po zmianie w ER lub kliniki, nikt naprawdę nie dba o to, jak ciężko było lub co dobrą pracę zrobiliśmy. Chcą, żebyśmy wiedzieli, że nasza skrzynka odbiorcza EMR jest pełna i że mamy niepodpisane karty i zamówienia. (Jeśli nie są podpisane, jak ludzie od rozliczeń mogą je zbierać?)

Wyczerpanie jest czynnikiem, prawda? Medycyna jest ciężka. Medycyna jest męcząca. Medycyna dzieje się 24/7. Ci, którzy to robią, rzadko mają czas na prawdziwy, prawdziwy odpoczynek. Dni w klinice lub na sali operacyjnej. Noce na wezwanie. Wczesne poranki i późne noce. Nie jest to recepta na zdrowe życie.

Ale chodzi o coś więcej, prawda? Częścią naszego niezadowolenia jest to, że lekarze często nie mogą odejść z medycyny, nie mogą zmienić pracy, ponieważ ich poziom zadłużenia jest tak wysoki. Przeciętny student kończy teraz szkołę medyczną z około 200 000 dolarów kredytu. To pozbawia młodych lekarzy możliwości wyboru. Wpływa to na wybór specjalizacji, tak że podstawowa opieka jest trudniejsza do uzasadnienia. Wpływa to na lokalizację praktyki, ponieważ młodzi lekarze po rezydenturze muszą znaleźć najlepiej płatną pracę, aby spłacić swoje zobowiązania. Zwłaszcza, jeśli mają nadzieję na posiadanie domu, rodziny lub wolnego czasu. A w praktyce? Niewolnicza służba zadłużenia pozostawia lekarzy w pułapce. Nie są w stanie ograniczyć, zmienić lub zrezygnować, jeśli są niezadowoleni lub szczerze mówiąc nieszczęśliwi. Albo w depresji. Lub samobójczy.

Inne rzeczy sprawiają, że jesteśmy niezadowoleni. Na przykład, widmo pozwów sądowych zawsze czai się za każdym wykresem, w każdym spotkaniu, każdej procedurze. W każdym przeniesieniu, każdym “pozostawionym bez widzenia”, każdym wściekłym, agresywnym pacjencie, który musi być traktowany jak dziecko w rękawiczkach. Pozwy, które nie dają nam spać w nocy i sprawiają, że drżymy, kiedy przychodzimy do pracy, a współpracownik bierze nas na bok i mówi: “Pamiętasz tę panią, którą odesłałeś do domu z bólem w klatce piersiowej?”

Wygląda na to, że eksplodująca korporatyzacja w całej medycynie również pozostawia lekarzy niezadowolonych. Pozostawia nas sfrustrowanych, ponieważ to nasz indywidualny napęd i inicjatywa, które pozwoliły nam odnieść sukces w medycynie, ale ten napęd, te umiejętności są nagle w posiadaniu i kooptowane przez innych, przez kolektyw. I przez ludzi, którzy nie mają pojęcia, jak myślimy, co robimy lub co znosimy, z wyjątkiem zakresu, w którym wpływa to na finansową linię końcową. To pozostawia nas bez kontroli.

Praktyki zakupione, szpitale zakupione, lekarze zasadniczo zakupione. Lekarze, commoditized, którzy istnieją w celu wytworzenia produktu, dolnej linii, która jest wymagana przez akcjonariuszy i przez administrację. Lekarze, którzy wraz z pielęgniarkami, technikami i innymi angażują się w jedyną rzecz, która produkuje pieniądze dla szpitala. Patient care.

To jest ten top-down, paternalistyczna kontrola, w połączeniu z ciężarem długu, który pozostawia lekarzy niezdolnych do oporu stałych nowych znaczników czasu, nowe algorytmy, nowe zasady pielęgniarstwa, nowe rozliczenia i wymagania kodowania. Nie są w stanie powiedzieć “nie” jeszcze jednej osobie, która mówi, że nie mogą mieć przerwy, ani nawet napić się czegoś przy biurku. To pozostawia je niezdolne do mówienia ich umysły, a nawet mówić prawdę nauki, które zostały zatrudnione do praktyki. Nie potrafią powiedzieć “nie” noszeniu identyfikatorów RFID, które śledzą ich jak zwierzęta badane w tundrze.

Wszystko to pomaga wyjaśnić 300 samobójstw lekarzy każdego roku w Ameryce. I rosnące poczucie wypalenia zawodowego, cokolwiek to jest. To pomaga wytłumaczyć exodus z medycyny, wczesne emerytury, rozpaczliwy pęd do robienia czegoś nieklinicznego lub mniej klinicznego. Rozejrzyj się! Znaki są wszędzie.

Oczywiście, wiele zostało napisane na ten temat. Inicjatywy wellness są wszędzie dookoła. Korporacje, niektóre z nich przynajmniej, szukają sposobów, aby lekarze byli bardziej zadowoleni. I to ma sens. Szczęśliwsi lekarze są bardziej produktywni i tworzą szczęśliwszych pacjentów. To znaczy, klientów. Hej, jeśli to dostaje rzeczy do zmiany, to jest lepsze niż nic!

Nie jestem ekonomistą medycznym. A już na pewno nie MBA. Nie mam pojęcia, jak cofnąć korporatyzm. Nie potrafię zaprogramować systemu EMR. Mam nadzieję, że z czasem możemy odepchnąć, stale, przeciwko złym pomysłom. Wygląda na to, że wygrywamy małą bitwę o drinki przy biurku. To dobrze. Z powodzeniem lobbowaliśmy, aby zmniejszyć wymagania certyfikacji zarządu. To również jest dobre. Nawet wydajemy się mieć zrobiony nasz punkt , że dawanie opioidów tylko ponieważ “to jest dziesięć” jest i zawsze był zły, niebezpieczny pomysł.

Polityczna i ekonomiczna restrukturyzacja będzie musiała być zostawiona do kogoś mądrzejszego niż jestem. Są jednak rzeczy, które możemy zrobić. Istnieją sposoby na poprawę naszych wyników satysfakcji lekarzy.

Pierwsze, które próbowałem zrobić. Po prostu je stwierdzić. Wyciągnąć je na światło dzienne, aby lekarze nie byli zastraszani w przekonaniu, że są sami, albo że są narzekaczami. Aby ciężko pracujący, sfrustrowani lekarze mogli powiedzieć: “Tak, ja też się tak czuję!”. Świećcie światłem na demony, a one się rozproszą. I wyglądają na mniejsze niż myśleliśmy, kiedy stoimy razem.

Ale są też inne rzeczy, które możemy zrobić. I one są ważne. Niezależnie od tego, czy ktoś jest dyrektorem, partnerem, czy tylko samotnym lekarzem wędrującym po świecie jak rewolwerowiec z dzikiego zachodu, możemy sprawić, że rzeczy będą lepsze dla siebie nawzajem.

Najlepsze jest to, że te rzeczy nie wymagają komitetów ani ruchu wielkich korporacji. Wymagają, abyśmy dbali o siebie i o innych.

Idzie:

Pamiętajcie, zawsze, że medycyna nie może być sumą naszych tożsamości. Jeśli tak jest, wystawiamy się na nieuchronną porażkę. Każdy błąd uderza w rdzeń naszego jestestwa. Każda frustracja lub rozczarowanie, każdy moment, w którym myślimy, że chcielibyśmy zrezygnować, tracimy to, kim jesteśmy, jeśli lekarz jest wszystkim, czym jesteśmy. To musi zacząć się w college’u, i iść dalej w szkole medycznej, rezydencji i poza nią.

Jesteśmy istotami ludzkimi. Jesteśmy złożeni i zróżnicowani. Jesteśmy dziećmi i rodzicami. Jesteśmy małżonkami i kochankami. Jesteśmy artystami i ludźmi biznesu. Jesteśmy naukowcami, humanistami i dziećmi Boga. Jesteśmy lekarzami, ale tak wiele więcej.

Co jeszcze? Kiedy jesteśmy częścią grupy lekarzy, możemy zwracać uwagę na osobiste potrzeby i rany wokół nas. Nasi współpracownicy mogą stawać na wysokości zadania przy każdej okazji i nigdy nie wzywać na chorobowe. Ale w ich oczach może być ból. Być może z powodu błędu. Może z powodu sporu sądowego. Może z powodu ciężkiej, rozdzierającej serce sprawy. Być może są znużeni kłótniami z innymi lekarzami lub administratorami.

Może są winni pieniądze. (Powinniśmy przypomnieć naszym młodym lekarzom, aby byli mądrzy i wydawali mniej, niż myślą, że powinni.)

Może ich małżeństwo jest w tarapatach. Czasami ich członkowie rodziny są chorzy. Albo ich dzieci są krnąbrne i marnotrawne. Albo po prostu normalni nastolatkowie, co jest wystarczająco trudne.

Musimy z nimi porozmawiać. Zabrać ich na kolację. Wypełnić, kiedy są zestresowani. Unikaj krytykowania ich metryki w tych czasach i pamiętaj, że są kimś więcej niż lekarzami. Są ludźmi cierpiącymi jak pacjenci, o których dbamy każdego dnia.

Bądź tam, aby wypełnić na wesela, pogrzeby i choroby; na gry dzieci i absolwentów. Połączenie z rodziną jest kluczowe, a kiedy się je traci, izolacja może być toksyczna. Musimy pomóc naszym partnerom to utrzymać.

Pomocne mogą być grupowe obiady rodzinne! Albo dla dyrektorów, aby spotkać się z małżonkami teraz i wtedy! Oni będą mówić prawdę, ponieważ znają historię i chcą, aby ich partner był cały ponownie.

Pamiętaj, że lekarz reprezentuje rodzinę. Nie tylko osobę. A rodzina jest kotwicą, której każdy potrzebuje, aby przetrwać burze. Rodzina jest najważniejsza, a kiedy zostaje wyparta przez bałwochwalstwo medycyny, wszyscy cierpią.

Ponadto, czas jest najcenniejszą walutą ze wszystkich i musimy go poświęcić tym, których kochamy. Każda przepracowana zmiana, każda wykonana procedura, bez względu na to, ile pieniędzy jest warta, ma równą lub wyższą wartość w czasie z dala od tych, których kochamy. To musi być obliczone.

Następny? Niezależnie od tego, czy jesteśmy reżyserami czy nie, musimy trzymać się razem i walczyć przeciwko niedorzecznym zasadom i przepisom. Musimy bronić się nawzajem w erze śmierci przez schowek. Zbyt wielu ludzi chodzi i tworzy za nas zbyt wiele zasad. I minął już czas, aby odepchnąć tych, którzy dodają pracy już przytłoczonym lekarzom.

To nie jest łatwe, ale znam grupę lekarzy w dużym centrum urazowym, którzy stanowczo odmówili korzystania z EMR, który zakupił szpital. W końcu? Dostali nowy. Wykorzystali swoją wartość, swoje umiejętności i poświęcenie. Zwyciężyli. Potrzebujemy tego więcej.

Potrzebujemy mniej pochylania się przed wynikami zadowolenia pacjentów. Mój były dyrektor (niech spoczywa w pokoju) powiedział: “Jeśli raz dziennie nie sprawisz, że ktoś się wścieknie, to nie wykonujesz swojej pracy dobrze”. To nie jest popularna opinia. Ale to prawda.

Inna rzecz: Co to jest wypalenie zawodowe? Mówi się nam, żeby na to uważać. Może to jest tak, jak kiedyś mówiono o pornografii. “Nie możesz jej zdefiniować, ale poznajesz ją, gdy ją widzisz”. Mam teorię, że wypalenie w medycynie to po prostu zmęczenie widokiem bólu, cierpienia i smutku. To coś w rodzaju PTSD niskiego stopnia. A czasami nie tak niskiej klasy.

Kiedy 20-letni żołnierz wraca z Iraku i mówi: “Myślę, że mam PTSD”, wierzymy mu. Nieważne, czy był żołnierzem piechoty czy mechanikiem. Kiedy mówi to lekarz, świat mówi: “No pewnie, ale przecież pomagasz ludziom i zarabiasz dużo pieniędzy”. I wraca do pracy. Smutna, niespokojna, zestresowana i nawiedzona przez lata przekazywania złych wiadomości i oglądania złych rzeczy.

Musimy mieć litość nad sobą nawzajem, aby poprawić nasze wyniki satysfakcji lekarzy.

Rzecz w tym, że nie szukamy pomocy. Nie chodzimy do doradców. Nie przyznajemy się do naszych głębokich ran i tłumimy nasze aż nazbyt ludzkie błędy z obawy przed procesami sądowymi.

A przy okazji, co jeśli zostaniemy pozwani? Błędy nie są grzechami. Są wynikiem bycia człowiekiem; to coś, o czym często zapominamy i zastępujemy słowem “lekarz.”

W końcu musimy przypomnieć sobie i naszym przyjaciołom, że spór sądowy jest transakcją finansową i niestety czasami stanowi część kosztów bycia lekarzem.

Jednakże w ciągu naszej kariery pomożemy znacznie większej liczbie osób niż kiedykolwiek, kiedykolwiek zaszkodzimy. Warto o tym pamiętać. Dla każdego złego pacjenta, dla każdego błędu, są setki, lub tysiące, którzy skorzystali z naszej opieki. I którzy są wdzięczni.

Z tego, co widzę na co dzień, ze złożoności, zasad, tworzenia kart, ograniczeń ludzkiej pamięci i poznania, niekończących się przerw, to prawdziwy cud, że więcej błędów się nie zdarza.

Zabawne jest to, że lekarze nie potrafią nawet przyznać, kiedy robią dobrze. Zapytałem grupę młodych lekarzy na rezydenturze, czy kiedykolwiek uratowali życie w ciągu trzech lat szkolenia. Nie podnieśliby rąk. Gdybym zapytał o błędy, każda ręka poszłaby w górę.

Jak surowo oceniamy samych siebie! To musi się skończyć.

Ważne, dla naszej satysfakcji, jest nie tylko spędzanie czasu z cennymi bliskimi, ale spędzanie czasu samotnie i na hobby poza medycyną. (Czytanie artykułów z czasopism nie zalicza się do hobby.)

Kiedyś zajmowałem się kowalstwem, a kontrast między medycyną ratunkową a uderzaniem w gorące żelazo był piękny i oczyszczający duszę. Czasami strzelam z łuku na podwórku. Albo rzucam atlatlem. Hobby jest dobre. Samotność też jest dobra, czasami.

Teraz to jest niezwykle istotne. Aby być szczęśliwszym i zdrowszym, potrzebujemy również sposobów na przetwarzanie tego, co widzimy. Wierzę, że wszyscy potrzebujemy filozofii lub teologii, aby pomóc nam radzić sobie z cierpieniem i bólem wokół nas oraz z głębokimi emocjami, które odczuwamy w naszym wnętrzu. Aby pomóc nam przetworzyć zło, stratę i żal oraz dać nam nadzieję, czy to w tym życiu, czy w innym. Tak łatwo jest powiedzieć: “Jestem naukowcem, nie potrzebuję tego całego hokus-pokus”. A jednak to hokus pokus, te rzeczy, które nazywamy “naukami humanistycznymi”, podtrzymywały ludzkość przez wieki i wieki poza tym, co możemy zmierzyć lub przypomnieć sobie. Potrzebujemy wglądu w to, co to znaczy być człowiekiem i co to znaczy mieć nadzieję w coś poza naszymi kłopotami.

Sztuka może tu pomóc. Muzyka, obrazy, rzeźba, teatr, film, wszystko to zajmuje się kondycją ludzką i może nam zaoferować sposoby przetwarzania tego wszystkiego.

Na koniec, medycyna jest trudna. Daję ci pozwolenie, aby zrezygnować, jeśli to po prostu zbyt wiele lub po prostu zrobiłeś to zbyt długo. Ale lekarze mają ogromną inercję i trudno im porzucić pracę, gdy już ją rozpoczęli. Poświęcenie, które prowadzi nas do medycyny jest pułapką, która powoduje, że zostajemy w pracy i miejscach, w których jesteśmy nieszczęśliwi. Kiedy nadchodzi czas, aby odejść, odejdź. A kiedy nadchodzi czas odejścia, pamiętaj o wszystkim, co dobrego zrobiłeś i ruszaj dalej w dół drogi.

Jak powinniśmy traktować innych lekarzy, a także pacjentów? Moja córka i syn interesują się medycyną. Więc chciałbym, aby to był sposób, w jaki traktujemy innych:

“Czyńcie innym tak, jak chcielibyście, aby inni czynili waszym dzieciom.”

To powinno przejść długą drogę w kierunku poprawy wyniku zadowolenia wszystkich lekarzy.

Be well.

Edwin Leap jest lekarzem pogotowia ratunkowego, który bloguje pod adresem edwinleap.com i jest autorem Testu praktycznego oraz Life in Emergistan.

Kredyt obrazu: .com

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.